niedziela, 31 lipca 2011

Po śladach Ikara


Czy jestem już gotowy,
by pobiec za słońcem
szlakiem, którego nie ukończył Ikar?

Jego ostatni krok
rozdzielił linią horyzontu
upadek i szept nieba.

Nie pozostawił nic więcej
poza pustką w ciemnej przestrzeni,
którą sam chciał przebić niczym promień,
co odbity od mroku wnet wygasł…

Jeżeli i ja pragnę tylko nakarmić się światłem,
czy zechcę tu jeszcze wrócić (wciąż płonący) -

czyżby to oznaczało,
że jesteśmy podobni?

21.04.2011 r.

Copyright by Joachim Andrzejewski

Tu


Nie pamiętam poprzedniego kroku –
wszystko zniknęło, odkąd
pojawiłem się tu.

Otrzymałem imię na nowo,
inaczej nazywam rzeczy,
krocząc świeżo jak po czystym pergaminie,
gdzie ktoś świat rysuje na nowo.

Znów otrzymałem zachwyt
z rąk Boga, jakby
przed chwilą
jeszcze tu był.

Troon, 23.04.2011 r.

Copyright by Joachim Andrzejewski

Nieba


Przez moment byłem tam,
dokąd wędrują zapomniane marzenia,
by zapukać do drzwi Boga,
a błogość osiada jak biały
pył na oderwanym od korzeni ciele.

Mógłbym tak oglądać wszystko z góry,
odkąd zawisłem między
niebem a Niebem.

Byłem tam o krok bliżej,
nim przełamały się jak chleb powszedni,
a niepewność ciała ugasiły śmiertelną krwią,
budząc chwilowo uśpione powieki śmierci,

gdy na moment mogłem zapomnieć,
czym jest życie ściągające mnie w dół.

Bydgoszcz, 27.04.2011 r.

Copyright by Joachim Andrzejewski

Jutro


W sobie zamknąłem jedną z tamtych burz,
co zabrała niepożegnany dom,
chmury, które połknęły tamte słowa
i wiatr, co szeptał, że życie jeszcze trwa.

Zmącone wody pozostawić we mnie,
przykryć sztorm nową burzą,
by z parującym na ustach słońcem
zbudzić się na piaszczystych niwach

jutro – oczyszczony wraz z niebem.

Copyright by Joachim Andrzejewski

Gałąź


Popatrz raz jeszcze
Układam wokół siebie słowa
By jak piasek rozproszył je wiatr
Nie zostawiam żadnych tropów
Jakbym duchem omijał kruchą ziemię

Jako zerwana gałąź niedojrzałego drzewa
Widzisz mnie gdy się unoszę
Korzeniami pijąc milczenie z powietrza
Może ono mnie przezieleni

Nie pozwól zbyt prędko skryć wierzchołka w niebie
Bo nie wszystkie liście muszą uschnąć
By nauczyć się mówić o spadaniu
Niebawem otrząsnę się z nich - już gotowy

Copyright by Joachim Andrzejewski

Anioły


Już jestem –
mijam wasze drzwi
nieponumerowane,
(nie)śmiertelnie identyczne.

Czy aż tutaj
podążyliście za światłem,
czy wyglądacie słońca
zza krat płomieni?

Wyjdźcie naprzeciw
jak ojciec biegnący, by podnieść,
słysząc potknięcie o szare chmury.

Nie czyńcie nieba
czymś mniej niż się wydaje -
kimkolwiek jeszcze dla niego
jesteśmy.

21.04.2011 r.

Copyright by Joachim Andrzejewski

Albo


Tuż przed początkiem
nikt nie dał mi wyboru –
życie albo nicość…?

Dzisiaj ktoś zapytał się mnie –
być przykuty łańcuchem do ziemi lub wzlecieć
niczym taniec w objęciach śmierci…?

Mogłem tylko marzyć
albo rozsypać marzenie na chłonne,
lecz ulotne fale nieba.

Dzisiaj po raz pierwszy
(sam)
wybrałem życie.

Wzniosłem się.

21.04.2011 r.

Copyright by Joachim Andrzejewski