wtorek, 11 października 2011

Atramentem po niebie


Przypieczętuję słowa
atramentem do nieba,
przykuję do nietykalnego błękitu
wśród myśli, co uciekły
ponad zasięg moich rąk.

Wznieście się ze mną,
zawiśnijmy jako wieczne chmury
na kartce sklepienia,
którego nie przesiąknie mrok.

Cokolwiek los przemilczał,
obracajmy z nicości w żywot.

Wspólnie tworzymy nasz świat -
reszta poradzi sobie bez nas.

Copyright by Joachim Andrzejewski

Drapacze chmur


Przekraczam progi nieba,
lecz jeszcze to nie słońce.
Kruchymi skrzydłami zostawiam
mu blizny swego lotu,
nim z dotyku jasności
opadnę jak gasnąca iskra…

Zaś szczyty domów
jedynie ciążą wyniosłością
ich ceglanych skrzydeł
jak drapacze chmur,
co brodzą palcami po sklepieniu,
a nie upadną.

Tylko Ikary potrafią spłonąć,
ledwie spojrzawszy słońcu
w oczy

16.08.2011 r.

Copyright by Joachim Andrzejewski

Pestka na skrzydle



Dedal wyrysował horyzont,
wskazał, lecz nie pokazał nieba

Ponoć tam miało być słońce,
tam miały stopić się skrzydła

Nauczył mnie latać,
choć sam wyrywał mi pióra

W garści malin
dał pestkę czereśni,
co leżała obok Drzewa Poznania

Ona przechyliła skrzydła
poza krawędź gniazda

Zrobiłem krok więcej niż ty,
aby zapłonąć jako pierwszy

by innych pragnienie poniosło dalej

Copyright by Joachim Andrzejewski

Drugi brzeg


Przerzucam na drugi brzeg
po skrawku duszy

Wysyłam w przyszłość listy
zaadresowane do obcego siebie

Cegła za cegłą
wznoszę most
niczym grób własnego lęku

nim zdobędę się
na pierwszy krok
w kierunku tamtych ulic

nim początek doczeka się
końca

Copyright by Joachim Andrzejewski

Drogi


drogi ujmują życiu tchu –
przeplatają, zaczynają, nie kończą

kroki mkną wraz ze słowami,
że nawet serce w pogoni za światem

porasta mchem niepamięci

Gdańsk, 17.07.2011 r.

Copyright by Joachim Andrzejewski

sobota, 24 września 2011

Za moim oknem


Za moim oknem odnajdują mnie
porzucone w snach miejsca.
Wyczuwają niepokój,
lecz nie pozwolą o sobie zapomnieć.

Więc pukają cicho w szybę,
by zanurzyć się w nich raz jeszcze
i nie zostać strzępami mary
o świcie na poduszce.

Tej nocy ja przyjdę do nich;
nasycimy piaskiem powieki
i wspólnie uciekniemy
skrajem poduszki, przez okno
nim zacznie świtać.

Copyright by Joachim Andrzejewski

czwartek, 1 września 2011

Twarz w wodzie


Tak uciekam,
zanurzając twarz w wodzie,
by nie widzieć nic więcej
poza głuchą ciemnością.

Tak uciekam
jeszcze głębiej i ciemniej,
by nie widzieć siebie
w odbiciu twardego dna.

Jednak tylko się skrywam,
nie znikam z życia,
bo każda woda kiedyś
musi wyschnąć.

Bydgoszcz, 29.01.2011 r.

Copyright by Joachim Andrzejewski

Po zmroku


W dole zbyt wiele światła
tuż po zmroku;
oni nie znają nocy,
choć ubierają ciemne okulary,
rozrzucają papierowe chmury
na błękitnym suficie,
strzępkami słońca w żarówkach
utrzymując dzień przy życiu

Oni nie doznają snu,
nie wracają do zakurzonych miejsc,
nierówności przysypują brokatem
jak łzy upstrzone blaskiem gwiazd.

Oni nie pamiętają dzieciństwa,
które zagubili na jednej z ulic,
co jeszcze czeka posłusznie,
aż zbyt wiele światła tuż po zmroku
z tego koszmaru je obudzi.

Copyright by Joachim Andrzejewski

piątek, 26 sierpnia 2011

Ikarowe drzewo


Poczułem się niczym szkielet,
kiedy niebo rozświetliło się
ponad chmurami, czekając na mnie.

Wzniosłem odkryte na wszystko dłonie,
kiedy wśród liści drzewa
poruszyło się światło.

Blask rozwieszony wśród gałęzi
milczał zamknięty, choć pragnął
wznieść się z mocą jasności
i dopalić do końca

aby opaść i nie żałować niczego.

Mogliśmy podobnie nie
opuszczać znanych ścian,
lecz wszyscy zapragnęliśmy spłonąć -
choć raz ujrzeć drzewo
z lotu słońca.

Copyright by Joachim Andrzejewski

niedziela, 21 sierpnia 2011

Bez tytułu



Nie potrafię wypowiedzieć ja,
dlatego dziś powiem I,
by nie czuć sensu,
by nie przyzwyczaić się.
Jeżeli tak już się stanie,
jutro będę mówić ego,
pojutrze io,
przybierając podobne twarze.

Lecz gdy języki się skończą,
maski w cień rozkruszą,
język ciągle będzie szeptać sam:
io, ego, I, ja

Teraz nie mogę już
ukryć się przed sobą.
Jednak język staje się niekiedy
bardziej mądry niż zgubny,
by wreszcie obudzić się,
będąc tylko sobą.

Bydgoszcz, 11.01.11r.

Copyright by Joachim Andrzejewski

piątek, 19 sierpnia 2011

Skąd ja


Ot jestem,
by odpowiadać innym,
lecz nigdy wystarczająco sobie.

Jak przyszedłem,
odliczam kroki wstecz,
gdzie inni nie istnieli.

Z jestem do byłem
odmierzam słowa rozsypane
po raz przebytej ścieżce.

Przeżywam czas na nowo,
odsłaniam oczy zza palców
na siebie nadal obecnego,
gdzieś we mnie,
od początku sznurka,
którym ktoś zapalił światło.

Bydgoszcz, 18.12.2010 r.

Copyright by Joachim Andrzejewski

Kropla


Kropla przejrzysta w sobie,
głęboka w liniach przebłysku,
okruch samej siebie,
ostatek prawości swojego istnienia,
wskazująca kres własnej wielkości.

W głębinach się zanurzam,
uciekając przed niezgłębioną potęgą,
aby zamknąć to poruszenie
unoszącą pewnością słowa.

Chciałbym chcieć zaufać,
że to nadal ty,
widzieć to samo jak wtedy,
tamto oplatające ukojenie
z każdej strony obecne,
we mnie, wszędzie.

Znikasz, lub sam zapominam widok
twych obrazów wszechmocy,
które usychają,
stając w odbiciu kropli.

2010

Copyright by Joachim Andrzejewski

niedziela, 31 lipca 2011

Po śladach Ikara


Czy jestem już gotowy,
by pobiec za słońcem
szlakiem, którego nie ukończył Ikar?

Jego ostatni krok
rozdzielił linią horyzontu
upadek i szept nieba.

Nie pozostawił nic więcej
poza pustką w ciemnej przestrzeni,
którą sam chciał przebić niczym promień,
co odbity od mroku wnet wygasł…

Jeżeli i ja pragnę tylko nakarmić się światłem,
czy zechcę tu jeszcze wrócić (wciąż płonący) -

czyżby to oznaczało,
że jesteśmy podobni?

21.04.2011 r.

Copyright by Joachim Andrzejewski

Tu


Nie pamiętam poprzedniego kroku –
wszystko zniknęło, odkąd
pojawiłem się tu.

Otrzymałem imię na nowo,
inaczej nazywam rzeczy,
krocząc świeżo jak po czystym pergaminie,
gdzie ktoś świat rysuje na nowo.

Znów otrzymałem zachwyt
z rąk Boga, jakby
przed chwilą
jeszcze tu był.

Troon, 23.04.2011 r.

Copyright by Joachim Andrzejewski

Nieba


Przez moment byłem tam,
dokąd wędrują zapomniane marzenia,
by zapukać do drzwi Boga,
a błogość osiada jak biały
pył na oderwanym od korzeni ciele.

Mógłbym tak oglądać wszystko z góry,
odkąd zawisłem między
niebem a Niebem.

Byłem tam o krok bliżej,
nim przełamały się jak chleb powszedni,
a niepewność ciała ugasiły śmiertelną krwią,
budząc chwilowo uśpione powieki śmierci,

gdy na moment mogłem zapomnieć,
czym jest życie ściągające mnie w dół.

Bydgoszcz, 27.04.2011 r.

Copyright by Joachim Andrzejewski

Jutro


W sobie zamknąłem jedną z tamtych burz,
co zabrała niepożegnany dom,
chmury, które połknęły tamte słowa
i wiatr, co szeptał, że życie jeszcze trwa.

Zmącone wody pozostawić we mnie,
przykryć sztorm nową burzą,
by z parującym na ustach słońcem
zbudzić się na piaszczystych niwach

jutro – oczyszczony wraz z niebem.

Copyright by Joachim Andrzejewski

Gałąź


Popatrz raz jeszcze
Układam wokół siebie słowa
By jak piasek rozproszył je wiatr
Nie zostawiam żadnych tropów
Jakbym duchem omijał kruchą ziemię

Jako zerwana gałąź niedojrzałego drzewa
Widzisz mnie gdy się unoszę
Korzeniami pijąc milczenie z powietrza
Może ono mnie przezieleni

Nie pozwól zbyt prędko skryć wierzchołka w niebie
Bo nie wszystkie liście muszą uschnąć
By nauczyć się mówić o spadaniu
Niebawem otrząsnę się z nich - już gotowy

Copyright by Joachim Andrzejewski

Anioły


Już jestem –
mijam wasze drzwi
nieponumerowane,
(nie)śmiertelnie identyczne.

Czy aż tutaj
podążyliście za światłem,
czy wyglądacie słońca
zza krat płomieni?

Wyjdźcie naprzeciw
jak ojciec biegnący, by podnieść,
słysząc potknięcie o szare chmury.

Nie czyńcie nieba
czymś mniej niż się wydaje -
kimkolwiek jeszcze dla niego
jesteśmy.

21.04.2011 r.

Copyright by Joachim Andrzejewski

Albo


Tuż przed początkiem
nikt nie dał mi wyboru –
życie albo nicość…?

Dzisiaj ktoś zapytał się mnie –
być przykuty łańcuchem do ziemi lub wzlecieć
niczym taniec w objęciach śmierci…?

Mogłem tylko marzyć
albo rozsypać marzenie na chłonne,
lecz ulotne fale nieba.

Dzisiaj po raz pierwszy
(sam)
wybrałem życie.

Wzniosłem się.

21.04.2011 r.

Copyright by Joachim Andrzejewski