Nocami
Przywdziewam skórę
Uszytą z modlitw
Szemranych na jutro
Ogrzewam platynowe skrzydła
W bursztynowych oddechach
Lampionowych czaszek
Na ulicznych stryczkach
Każdej nocy upadają Ikary
Ta przyziemność
Jest jak jadowity balon,
Co unosi z trumny własnego ciała
I rozdyma zachłannością serce,
By wnet rozlać się smołą
W krwioobiegu
To jak galop po szklanej linie -
(Nie) każdy musi upadać
I znów więzi mnie skóra,
Znów pokrywam wiarę kokonem słów
Tylko to ułatwiacie,
Węże zwieńczone grzechotkami Pandory.
Moim skrzydłom dane jest dotrwać
Dopóki nocami nie dogonię życia
Copyright by Joachim Andrzejewski
Piękne... A masz swoje wiersze gdzieś na papierze? :)
OdpowiedzUsuńNa moment obecny (jeszcze) nie, ponieważ cały czas zbieram kolejne utwory, które weszłyby w skład tomiku :)
UsuńNajpierw tomik, a później książka z opracowaniem :)
OdpowiedzUsuń